Korfu i okolice
Spokojny, piękny jesienny rejs i objazd wyspy
Przygotowania do rejsu na Korfu zaczęliśmy w czerwcu od zarezerwowania jachtu
Teraz już wiem, że lepiej do rezerwowania czarteru na Korfu przystąpić z większym wyprzedzeniem iż 3 miesiące, bo wybór jachtów mieliśmy dość ograniczony. Marina Gouvia – to jest największa i dominująca baza czarterowa na Korfu. Jest ogromna, mieści ponad 1200 jednostek, z czego 300 gotowych do wyczarterowania.
Nasz Sun Odyssey 440 okazał się nową i bardzo wygodną jednostką. Zgodnie z ostatnimi trendami jacht ma szeroką rufę – kabiny rufowe mają niezwykle szerokie koje, 3-osobowa rodzinka (rodzice plus 6-latek) mieszkała tam bardzo wygodnie, gdy śpią dwie osoby – komfort jest wyjątkowo duży, co szczególnie istotne, gdy „współspacze” nie są parą.
Nieco inaczej jest w kabinach dziobowych – konstruktor chciał, aby obie przednie kabiny miały płaskie koje, siłą rzeczy są one wąskie. Ponadto przyoszczędzono na wyposażeniu – w szafie nie ma półek, w lewej kabinie szafa jest wręcz symboliczna. Do dyspozycji dwóch osób jest jeszcze jaskółka wzdłuż burty i na tym kończy się miejsce do przechowywania rzeczy. Półeczka na szafie, zawsze wykorzystywana przeze mnie na telefon, okulary czy krem na słońce, jest niepraktyczna – maleńka i bez listwy zabezpieczającej przed spadaniem przedmiotów. Brak lampek do czytania. Niewygoda kabin dziobowych to główna rzecz, do której mam zastrzeżenia na Sun Odysseyu 440.
Kokpit jest bardzo wygodny, mesa szeroka i jasna, kambuz wprawdzie jednoosobowy, ale kuchcik może pomagać korzystając ze stołu w mesie. Nawigacyjnie i żeglarsko jacht bez zarzutu, brakowało nam jedynie centralnie zainstalowanego w kokpicie plotera map – ten przy prawym stanowisku sternika był niewidoczny dla innych członków załogi zainteresowanych wglądem w aktualną pozycję na mapie.
Rejs po Morzu Jońskim z Mariny Gouvia
Akwen jest dokonały na rodzinne żeglowanie, meltemi tego rejonu nie nawiedza! Dla nas było nawet za spokojnie – niemal wcale nie wiało. Żagle postawiliśmy kilka razy i to na krótko. Nasze ambitne plany związane z odwiedzeniem Itaki odłożyliśmy na inną okazję i tym razem skupiliśmy się na miłym przemieszczaniu się pomiędzy uroczymi miasteczkami i lazurowymi zatokami. Wyspy Paksi i Antypaksi dostarczają wielu wrażeń miłośnikom jaskiń, zatok i skalistych wybrzeży.
Marina Gouvia to doskonały punkt rozpoczęcia rejsu – oddalona 20 minut jazdy od lotniska, na które jest wiele bezpośrednich połączeń lotniczych z Polski. Supermarket w marinie i w mieście, łazienki, plac zabaw dla dzieci, a nawet basen. Oczywiście liczne tawerny, gdzie odpoczęliśmy po podróży pijąc piwo w oczekiwaniu na jacht. Po rejsie skorzystaliśmy z wypożyczalni samochodów – auto dostaliśmy w marinie, a oddaliśmy na lotnisku – to było bardzo wygodne. Można także wypożyczyć skuter, a jak ktoś lubi, to także zagrać w krykieta i krokieta – to spory na Korfu bardzo popularne.
Antypaksi – wyspa ze szmaragdowymi zatokami
Opłynęliśmy ją dookoła zaglądając do niemal każdej z nich – w jednej spędziliśmy noc. Warto mieć wędkę, bo dorady otaczały nasz jacht całymi ławicami – nie mieliśmy sprzętu do łowienia, więc obserwowaliśmy je i filmowaliśmy.
Mieliśmy na pokładzie SUPa i on się bardzo na tej wyspie przydał do eksplorowania jaskinek, skałek i plaż z białymi otoczakami. Oczywiście ponton także był w użyciu. Dwie takie pomocnicze jednostki pływające zwiększały nasze możliwości odkrywcze.
Polecam głęboko wciętą zatokę na południowym krańcu wyspy – można wybrać się na spacer do latarni morskiej Akra Ovoros.
Paksi – klify i jaskinie oraz urocze miasteczko Gaios
Na południowo-zachodnim wybrzeżu Paksi są piękne klify i dostojne jaskinie. Nie powtórzcie naszego błędu – my przypłynęliśmy tam rano, kiedy skały jeszcze były w cieniu. Dobrze jest oglądać je popołudniem.
Gaios to urocze miasteczko pięknie położone, naprzeciwko miasteczka leży wyspa św. Mikołaja. Jest tak blisko, że jachty płynące cieśniną między wyspami zdaje się płyną po kanale i to bardzo pięknym kanale, można usiąść w tawernie i podziwiać.
Paksi słynie z uprawy oliwek i oliwy wyciskanej na miejscu. Uprawa oliwek została wprowadzona w średniowieczu przez Wenecjan.
Plataria – tu wszędzie jest blisko
Plataria to mały port, wg locji można w nim zakotwiczyć, kiedy brak miejsca na kei. Obecnie (2021) kotwiczenie jest zabronione a nabrzeże od strony morza jest remontowane. Czy możemy spodziewać się tam muringów? Zobaczymy. Tymczasem ze znalezieniem miejsca do cumowania nie było problemu nawet o 17. Cudowna mała miejscowość, gdzie tawerny są na wyciągniecie ręki, a do plaży jest dosłownie 10 kroków. Jest także sklep, gdzie można uzupełnić zaopatrzenie.
Sivota – urok licznych ukrytych zatok
Miasteczko i kilka wysepek, a pomiędzy nimi zatoki, oczywiście klify i jaskinie – bardzo blisko Korfu. To był nasz pierwszy przystanek w tym rejsie. Stanie na kotwicy i wycieczki w podgrupach na brzeg do tawerny – uroczy wieczór bez hałaśliwych dzieci 🙂
Dzieci na pokładzie – bezpieczeństwo i swoboda
W załodze mieliśmy dwóch młodych żeglarzy w wieku 6 i 7 lat. To doskonały wiek, by świadomie zaczynać żeglowanie. Chłopcy nie byli zbyt absorbujący – bawili się ze sobą, grali w minecrafta i wiele czasu podczas płynięcia spędzali pod pokładem, natomiast kiedy przypływaliśmy do kolejnej zatoki chętnie kąpali się, pływali pontonem i SUPem, baraszkowali na plaży i brali udział w wyprawach na lody – gdy cumowaliśmy w mieście. Obydwaj mieli pneumatyczne kamizelki, które dokonali sprawdziły się w gorące dni, jakich nam na przełomie września i października nie brakowało. Leoś odnalazł się jako wyciskacz soku z pomarańczy i uroczo rozpytywał członków załogi „czy chcesz soczku”?
Marina Mandraki u stóp Starej Fortecy w Kerkyra
Wracając już do mariny macierzystej na ostatni nocleg zatrzymaliśmy się w uroczej Marinie Mandraki. Położenie mariny jest niezwykłe – z mariny wchodzi się wprost do Starej Twierdzy – tam, gdzie wszyscy muszą zakupić bilet wstępu! Można więc wyjść na wieczorny spacer w klimacie grozy lub zwiedzić twierdzę rano, podziwiając widoki na cztery strony świata.
Powrót do mariny i koniec rejsu
Wróciliśmy w okolice mariny wczesnym popołudniem, by uniknąć tłoku na stacji benzynowej i ten plan powiódł się. Potem kilka godzin spędziliśmy na kotwicy w uroczej zatoce tuż przy marinie i znowu pływaliśmy supem, pontonem, wpław i zjedliśmy nasz ostatni obiad na pokładzie.
Kierownictwo mariny sugeruje, aby jachty były wprowadzane na swoje miejsca postojowe przez doświadczonych skiperów z ekipy armatora, skorzystaliśmy z tej sugestii – faktycznie jest dość ciasno, ale nie wiało, więc to nie było trudne podejście.
Ekipa Athenian Yachts odebrała jacht bez czynienia zamieszania, mogliśmy w tym czasie być na jachcie. Sprawdzili wszystko, strat nie było. Kilka pękniętych szklanek zaliczono jako normalne zużycie.
Cześć załogi odleciała w sobotę około 8 rano do Wrocławia, część wieczorem do Warszawy, a nasza 4-osobowa grupa wyruszyła w objazd po wyspie, aby odwiedzić miejsca, do których nie dopłynęliśmy podczas rejsu.
Pogoda na Korfu na przełomie września i października
Jesienią można spodziewać się w rejonie Korfu opadów deszczu. Żeglowaliśy w terminie 25.09 – 2.10.2021 i mieliśmy chwile, że pokapało, zdarzało się to zazwyczaj w nocy. Kurtki i sztormiaki nie przydały się. Mieliśmy dużo godzin z błękitnym niebem i mocną operacją słoneczną, koszulki bez rękawów i szorty – tak się ubieraliśmy, wieczorami przydawała się lekka koszula z długim rękawem. Woda w morzu była ciepła i przyjemna do pływania, choć chłodniejsza niż latem. Wiało zdecydowanie za mało, prognoza zapowiadająca wiatr w czwartek nie sprawdziła się, powiało za to w środę i w piątek, co czujnie wykorzystaliśmy.
Objazd po wyspie Korfu – odwiedzamy miejsca, do których nie zdążyliśmy dopłynąć
Z jachtu zeszliśmy w sobotę rano i postanowiliśmy cały weekend spędzić na wyspie. Wynajęliśmy w marinie samochód i w drogę! Wcale nam się nie spieszyło, nie mieliśmy ambicji, by zobaczyć, jak najwięcej, ale po prostu miło spędzić czas.
Półwysep Kanoni – klasztor i obserwacja samolotów
W jednym miejscu coś miłego dla wielbicieli uroczych miejsc i zabytków oraz dla spotterów – obserwatorów lądujących i startujących samolotów. Na początek patrzymy na kołowanie na koniec pasa, nawrót i start – huk jest ogromny, nie wiem, jak znosza to mieszkający tuż obok ludzie. A może to s apartamety własnie dla spotterów?
Potem idziemy obejrzeć klasztor na wyspie Vlacherna, na którą można dojść sztuczną groblą. Z małej przystani za kilka euro można popłynąć na Mysią Wyspę, ale nam wystarczy rzut oka z daleka. Wracamy do samolotów. Siedząc w kafejce na tarasie z doskonałym widokiem na pas startowy, mając w rękach rozkład lotów smakujemy niesamowicie słodkie greckie desery. To chyba wpływ Turcji na grecką kuchnię – słodkość baklawy przekracza możliwości polskiego podniebienia. Zdecydowanie wolę polską szarlotkę i orzeźwiający sernik wprost z lodówki!
Szlakiem lokalnej gastronomii
Jemy w Grecji w greckim stylu – zamawiamy dania (najczęściej przekąski), które stoją na środku stołu i każdy może próbować wszystkiego. Doskonały sposób, by być przy stole razem próbować różnych smaków bez ryzyka, że zostawimy całą porcję, gdy nie zasmakują. No można wymieniać wrażenia. Odważnie zamawiamy Tsigareli – to rodzaj sałatki z lokalnych ziół, które wymagają samodzielnego zbierania, bo nie kupi się ich w sklepie ani na targu. Rzadko występuje w menu tawern, ale na pewno skosztujecie jej w Alato Pipero (Osos Dona 17 w Kerkyra) – to jest coś wspaniałego, aromatyczna, lekko ostra sałatka na ciepło – doskonała z pieczywem lub jako dodatek do mięsa. Cena 3,5 EUR/porcja.
Próbowaliśmy jeszcze kilku całkiem nam nieznanych dań i zawsze były pyszne. Często niedrogie.
Ypsos – nasz apartament w gaju oliwnym
Dwupoziomowy apartament z tarasem był naszym domem przez dwie noce. Czyściutki, z dobrze wyposażoną kuchnią i dwiema łazienkami. Stadko młodych kotów w gratisie – na szczęście mieliśmy jeszcze trochę karmy dla kotów, została z zapasów jachtowych. Koty są w Grecji wszędzie!
Plaża w Ypsos jest wyjątkowa, jak na plaże na Korfu, bo nie ma nad nią wysokiego klifu. Wzdłuż plaży ciągnie się szosa, po jej drugiej tronie tawerny i hotele, w głębi apartamenty. Sama plaża jest wąska i żwirowa. Typowa grecka plaża, tak inna od naszych polskich. Udało nam podczas naszej wycieczki znaleźć piaszczystą plażę, ale to rzadkość.
Afionas – urocza wieś , w której można się zakochać
Bardzo ograniczony ruch samochodów, klimat wąskich uliczek, piękne widoki, pracownie artystów – to urzeka od pierwszych chwil. Sklep w centrum Olive und mehr prowadzony przez niemiecką parę – można tu kupić wyroby z drewna oliwnego, oliwę oraz obrazy namalowane przez właścicielkę. Zadziwia, jak dużo jest w Afionas tawern, my też zasiedliśmy w jednej z nich. Znowu był to znakomity wybór – polecam z całego serca tawernę The 3 Brothers. Ciekawa karta dań i wszystkie, które zamówiliśmy były pyszne! Spróbowaliśmy Taramos – greckiej pasty z ikry podawanej w Czysty Poniedziałek (pierwszy dzień Wielkiego Postu) – wygląda, jak lody truskawkowe i smakuje nieźle. Tigania (danie z kurczaka z papryką i pieczarkami w winnym sosie) przebiła jednak wszystkie dania tego dnia, sos był tak pyszny, że chlebem wytarliśmy miseczkę do czysta!
Nie dajcie się zwieść pięknemu położeniu tawerny Porto Timoni – nie serwują tam greckiej kuchni.
Porto Timoni – piękna i trudno dostępna plaża
Przes Afionas musi przejść każdy, kto ma ochotę na kąpiel na plaży Porto Timoni. Wymagane są górskie buty i to wcale nie jest przesada, bo droga jest taka, jak ścieżka w Karkonoszach albo nawet w Tatrach. Szliśmy i szliśmy w dół w skwarze kamienistą ścieżką wśród zarośli i w końcu otworzył się przed nami widok na Porto Timoni. To piękne miejsce, gdzie dwie zatoki zbliżają się do siebie i oddziela je naturalna grobla, a po jej dwóch stronach są niewielkie plaże. Na nich – tłum, choć z tej odległości ludzie byli mali, jak mróweczki. Zrezygnowaliśmy ze schodzenia na sam dół, wystarczyło nam zrobienie zdjęcia z maleńkiego punktu widokowego – małego ale zatłoczonego. Ustawiała się do niego kolejka chętnych do zrobienia selfie.
Zdecydowanie wolimy przypływać do pięknych plaż jachtem i zawsze wybieramy te mniej zatłoczone miejsca!
Przylądek Drastis – najpiękniejsze klify na Korfu
To cudowne miejsce znajduje się północnym-zachodnim krańcu Korfu. Można tu dojechać szutrową drogą, zaparkować na niewielkim parkingu i udać się na niedługi spacer, by po kilku minutach zobaczyć ten cudowny widok. Szmaragdowa woda, niemal białe skały uformowane i wygładzone na przedziwne kształty. Widok jest wspaniały, choć nie udało nam się znaleźć możliwości by podejść blisko i lepiej przyjrzeć się skalnym formacjom, o zejściu na brzeg morza nie było mowy. Płot, ktoś pilnował – doczytaliśmy, że ta ziemia jest w prywatnych rękach. Co będzie dalej? Czy będą bilety wstępu na przylądek, czy też pozostanie on niedostępny? Nie wiem, ale jestem pewna, że jeśli przypłynie się tu jachtem, można rzucić kotwicę w pobliżu i zobaczyć te bajeczne klify z bliska. Kolejny raz czujemy, jak wiele swobody daje podróżowanie jachtem i jak wiele ograniczeń czeka na tych, którzy chcą odwiedzać piękne miejsca od strony lądu.
Paleokastritsa
Jest to bajeczna miejscowość wypoczynkowa ze wzgórzami i spektakularnymi klifami usianymi drzewami oliwnymi, sosnowymi i jodłowymi. Można się wybrać na wycieczkę łodzią po jaskiniach i plażach Paleokastritsa, bo te najpiękniejsze plaże dostępne są jedynie od strony wody, a od wnętrza wyspy oddzielone są wysokimi klifami. Na wypożyczenie motorówki brakuje nasz czasu, ale odwiedzamy dwie małe ale urocze plaże, ale wcześniej odwiedzamy klasztor. Nie jestto budowla na miarę Wielkiego Meteora, ale rozmaitość i piękno roślin w klasztornym ogrodzie zachwyca i daje miły odpoczynek. Przed wejściem do klasztoru jest punkt widokowy – tu warto się zatrzymać i pokontemplować morze, by za chwilę zanurzyć się w turkusowej wodzie na plaży u stóp klasztoru. Jedna z nich oferuje przyjemny piasek, więc leży się wygodnie i komfortowo wchodzi do wody. Czerpiemy łapczywie z tych dobrodziejstw – to nasza ostatnia słoneczna i morska kąpiel, jutro – czas do domu. Wrócę na Korfu na pewno!
Zadzwoń! |